Saturday 2 July 2011

Zawsze...

...jak wracamy z Izraela mam wrazenie ze prawdziwe slonce zobacze ponownie za rok,jak wrocimy na coroczne odwiedziny rodziny w Izraelu. Tak bylo i tym razem, bedac oslepiona sloncem na lotnisku w Tel Aviv'wie juz tesknilam za tym goracem, za spodenkami ktore mozna nosic codziennie, nie martwiac sie czy jutro bedzie deszcz, czy bedzie 17 stopni, czy moze jednak slonce ale chlodno.
Wrocilismy- David spalony, ja w miare opalona ale nie tak mocno jak rok temu. Powod moze dziwny, ale bylo za goraco. Nawet ja nie moglam wylezec na sloncu na plazy dluzej niz 10min. Skora palila, trudno sie oddychalo, musialam schodzic na cien na 10min po czym szlam na kolejne 10min slonca. Wiekszosc tez dni jezdzilismy po rodzinie Davida wiec z samochodu do domow nie dalo sie opalic tak jakbym chciala. To byl moj nagoretszy pobyt w Izraelu do tej pory. Wszyscy mi mowia ze najgorecej jest w sierpniu, i bardzo dobrze, bo jak Sophie zacznie juz szkole to bedziemy mogli jezdzic tylko w wakacje szkolne, ktore tutaj zaczynaja sie dopiero w polowie lipca wiec akurat na poczatek sierpnia sie zalapiemy;)))

Zdjecia beda,oczywiscie, jakby inaczej. Ale chyba tematycznie, bo mam ich duzo i w tym roku pstrykalam wlasnie pod katem bloga, chce Wam pokazac Izrael moimi oczami, jak wyglada od strony nie typowego turysty, ale osoby ktora byla juz tam kilka razy i zwraca uwage na calkiem inne rzeczy, miejsca. Pierwsze wizyty byly typowo turystyczne dla mnie, miejsca warte zwiedzenia, miejsca gdzie zaglada kazdy urlopowicz. Zeszloroczny i tegoroczny pobyt byly inne, rodzinne i "normalne". Odwiedzilismy naszych wspolnych znajomych, jeszcze z czasow pracy w pierwszym roku w UK. Jeden z nich mieszka w takim miejscu gdzie zapewne zwykly turysta nie zaglada. Dzika plaza, wydmy, skaly, bar plazowy gdzie wszyscy sie znaja, miejsce "na koncu swiata". Bylismy tez w miejscu podobnym do Zoo zwanym Safari. Wjezdza sie samochodem na pustynne miejsce, gdzie czakaja na nas ciekawskie strusie, leniwe hipopotamy, powabne zebry i inne duze zwierzeta, ktore zagladaja do samochodu przez zamkniete okna. Wiekszy opis bedzie wraz ze zdjeciami.
Z ciekawostek to po raz pierwszy w zyciu jadlam kawior. Sophie zasnela w samochodzie, dala sie z niego wyniesc bez budzenia, bylismy glodni wiec musielismy poszukac miejsca gdzie sa sofy badz jakies wygodne krzesla na ktorych moglibysmy ja polozyc. Jedyne miejsce ktore znalezlismy z sofami w cieniu bylo z bardzo wyszukanym jedzeniem. Ja nie mogac przeczytac menu zdalam sie na Davida, ktory mi zamowil tunczyka z salatka, i dopiero jak mi postawili talerz zobaczylam co mnie czeka na lunch;))
Tak wiec do milego moi drodzy czytelnicy;)) Nastepne beda zdjecia ;)

3 comments:

Magda said...

Czekam na zdjecia z niecierpliwoscia!

bajowka said...

Zazdroszczę tak udanego urlopu;)

Magda said...

Ciekawa jestem bardzo zdjec! :) Pozdrawiam!

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...