Sunday 3 July 2011

Kolory, zapachy, smaki, tradycja vs modern

Ten post bedzie troche zaprzeczeniem tego poprzedniego. Zdjecia beda pokazywaly to co kazdy turysta na pewno zobaczy bedac w Izraelu. Dwa rynki. Jeden w Jerozolimie, drugi w Tel Aviv'wie. Ale zaczne od poczatku...

Izrael jest zdecydowanie krajem dla tych, ktorzy lubia smacznie i duzo zjesc. Przygoda z jedzeniem zaczyna sie juz w samolocie izraelskich lini lotniczych, El Al. Pokladowe jedzenie w ogole nie przypomina typowego sztucznego, plastykowego i zimnego jedzenia innych lini. Humus, ciepla pitta, bardzo pyszny ryz z kurczakiem, wino. Nie mam zadnego zdjecia posilku, poniewaz majac na sobie tace z jedzeniem plus obok 3latke ktora kreci sie jakby weza polknela, nie da rady robic dobrych zdjec. Ale dobrego jedzenia dopiero poczatek... W arabskich restauracjach dostaje sie zestaw kilku salatek, pitty i humus nawet jak sie tego nie zamawia, to taki przedsmak. Dopiero pozniej dostajemy danie glowne, ogromnych rozmiarow. Ja zawsze powtarzam ze Izrael jest bardzo malym panstwem, ale wszystko co ma do zaoferowania jest przeogromnych rozmiarow (ja zawsze przywoze do uk miliony szamponow, bo tamtejsze butle sa 4 razy wieksze od tych europejskich, i sa tansze niz te na polkach tesco). Owoce, warzywa i mieso pochodzi tylko z Izraela, nie importuja. Jak jadlam owoce to mialam wrazenie, ze ktos dosypal mi cukru do nich. Ja nie uzywam cukru do herbaty, kawy, gotowania, pieczenia, wiec taka slodkosc owoca byla dla mnie czyms nienaturalnym, zwlaszcza bedac przyzwyczajona do sztucznych owocow i warzyw tesco. Arbuzy sa bezpestkowe, mega slodkie, nektarynki az za slodkie, morele przepyszne i miekkie. Na ulicach mozna kupic soki ze swiezo wycisnietych owocow, Sophie jednak nie przepadala za tymi sokami bo byly za slodkie dla niej, ona przyzwyczajona do wody i bezcukrowo-bezsolnej diety tez byla zdziwiona slodkoscia np pomaranczy i marchwi. To teraz kilka fotek zeby nie byc goloslowna.




Market jak market, oczywiscie, ale tam wszystko jest wystawione w gigantycznych ilosciach.











Oraz kolory. Z kazdej strony, z kazdego straganu przescigaja sie pachnace, orientalne i najzwyczajniejsze w swiecie przysmaki.

















Ja gasilam pragnienie ulubionym Bacardi (koszernym, prosze mnie nie pytac na czym polega jego koszernosc;) ), a David stara, dobra Stella;), a do tego pyszny humus.










Na starym miescie w Jerozolimie znajduje sie "kopalnia" upominkow, pamiatek, tradycji i troche nowoczesnosci;)




















A Sophie... korzystala z tego wszystkiego. Najbardziej z ukochanego arbuza. Wszedzie gdzie poszlismy rodzina i znajomi od razu wystawiali.








6 comments:

magdalena said...

smacznie, kolorowo, ciepło, przyjemnie. Chciałabym takie miejsce kiedyś odwiedzić

Ps. zapraszam do zabawy "Dokończ myśli". Info u mnie na blogu :)

el said...

o jak smacznie i kolorowo:-))

Magda said...

Piekne zdjecia! Jak tam kolorowo! :)

bajowka said...

Aż mi ślinka cieknie na widok tych owoców i warzyw, piękne zdjęcia, pozdrawiam

Anonymous said...

Zgłodniałam patrząc na te kolory :)
To prawda z tymi owocami, dopiero wyjeżdzając gdzieś dalej poznajemy ich prawdziwy smak :)
Mam nadzieję, że urlop był udany, wypoczęłąś i przywiozłać nam tego słońca!

Pati said...

taki targ to jak marzenie!

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...