Krotka historia i zagadka jezykowa.
Ostatnio wracamy z parku, biegniemy w strone domu z zamiarem bawienia sie pilka.
Ja krzycze: Pilka, pilka, pilka, pilka....
David: Kadur(hebr.), kadur, kadur, kadur...
Biegnie Sophie i krzyczy: Ball, ball, ball, ball...
To sie nazywa rodzina wielojezyczna;)
Zagadka: Kto zgadnie co to jest wedlug Sophie slowo: Diego? Podpowiedz: rzecz widziana w kuchni.
Ps. Dwa lata temu o tej porze lezalam "spokojnie" w szpitalu po zastrzyku znieczulenia i czekalam na panne Sophie;)
3 comments:
hahah swietne takie wielojezyczne konwersacje....hmm nad tym Diego pomysle.... bo nielatwa ta zagadka :))) ach kazda z nas z lezka oku wspomina ten czas kiedy wydalysmy na swiat maluchy..ktore tak szybko rosna :))) czekamy na foty! :)) caluski my wyruszamy w sobote :)
Diego?? pojęcia nie mam...no chyba że macie w kuchni prywatnego szefa kuchni?? ;))
Nooo...łezka w oku się kręci zawsze przy takich wspomnieniach.... :)
;)))) Szefa kuchni nie mamy, niestety;)
Podpowiem tylko ze Diego ma kolor czerwony;)
Post a Comment