Friday 17 June 2011

7 lat minelo jak jeden dzien

Pozwolcie ze zaczne od pogody. No zesz ty, co to za czerwiec. Leje i leje. Tylko wtorek byl upalny. A od zeszlego tygodnia i caly ten leje. Moje kalosze powrocily do lask, Sophie w swoich skacze po kaluzach wracajac z blotem po pas. Powtorze sie: czerwiec!! Na milosc boska, gdzie to slonce, cieplo, ramiaczka i japonki? Jak nie w srodku roku to kiedy niby sie pokaze??? Na szczescie my lecimy w nastepny wtorek do Izraela. 30 stopni codziennie. Chyba sobie jakas szope rozloze na plazy i nie bede sie z tego piasku ruszac. I chyba slonce w jakies pojemniki pochowam i przywioze do UK. Sophie chodzi po domu ze swoim kolem do plywania pod pacha i powtarza: I going beach. Ja chyba tez sobie taka mantre zaczne w glowie bo inaczej ten deszcz mnie dobije. Oby do wtorku...Bo jak sie wychodzi z samolotu w Izraelu to zawsze przez rekaw, wiec dopiero jak sie wyjdzie z budynku na parking czlowiek jest uderzony tym cudownym, goracym powietrzem. I ja wlasnie czekam teraz tylko na ten moment, to wyjscie na parking. I to oslepiajace slonce...

A z innej bajki, to 20 czerwca stuknie mi 7 lat w UK. Jak ten czas zlecial!!! I tez tego samego dnia, ale 6 lat temu, David mi sie oswiadczyl (i nie mam pojecia dlaczego, ale z tych wielkich emocji, odpowiedzialam mu Tak po hebrajsku;)) ). Przyjechalam z przyjaciolka do Londynu, dluga podroz autokarem, byl przystanek w naszej ukochanej Francji, wiec juz wtedy poczulysmy ze jedziemy daleko, gdzies gdzie czekaja nas rozne sytuacje, rozni ludzie. Jak jechalysmy to ja osobiscie mialam plan tylko na rok. Odlozyc na prawo jazdy (do tej pory nie zrobilam), douczyc sie jezyka i wrocic do ojczyzny. Po 3 miesiacach wiedzialam ze nie wracam. Pierwsze 2 miesiace byly ciezkie, nie tyle z praca, bo ta znalazlysmy juz drugiego dnia, ale ja akurat przyjechalam tu ze zlymi doswiadczeniami i wspomnieniami ze Stanow (przyjechalam do UK 9 miesiecy po powrocie z USA). Tesknota bardzo dawala w kosc, wszystko porownywalam do Polski, balam sie ze pomimo posiadania pracy i bycia z przyjaciolka nie dam rady, ze chyba obcy kraj nie jest dla mnie. Ale jakos tak nagle wszystko sie odmienilo. W pracy bylo coraz weselej (ale nie sama praca, bo ten czas tam akurat tez lekko przekllinam), ludzie ktorych poznawalysmy traktowali nas jak "swoich", pomimo ze byly to dopiero nasze poczatki w Uni i najazd Polakow dopiero sie zaczynal. Wreszcie stanelysmy z Magda na nogi. Znalazlysmy swoje miejsce tam, wychodzilysmy wieczorami po pracy ze znajomymi, powoli zaczelysmy sie czuc jak u siebie. I to wtedy chyba byl ten przelom, ze cos mi mowilo ze zostane tutaj na dluzej. 2 miesiace pozniej poznalam Davida. Zaczelismy razem pracowac, on wyjechal z Birmingham, wiec ja dolaczylam do niego. I wtedy tez zaczely sie nasze male podroze po Anglii. Mieszkalismy w Swindon, Manchester, Liverpool, Hastings. W 2006 musielismy wyjechac z UK poniewaz Davidowi konczyla sie wiza, pojechalismy do PL na kilka miesiecy, wzielismy slub i nie majac pomyslu na siebie, na prace, na zycie, stwierdzilismy ze chyba jednak Anglia jest miejscem gdzie chcemy byc. I rzeczywiscie, bo jak przyjechalismy do Dover po 7 miesiacach w PL, to czulam jakby nas tam nie bylo tylko 2 tygodnie. Wszystko bylo znajome, czulismy sie dobrze, swojo. I od 2006 mieszkamy w Londynie (nie jest to moje wymarzone miejsce, ale czasem praca wybiera to miejsce za nas). I jakby mi ktos powiedzial 20 czerwca 2004 takie zdanie, po tym jak wyszlam z autokaru: Dokladnie za rok ktos ci sie oswiadczy, wezmiecie slub i za 4 lata urodzisz cudne dziecko. to bym tego kogos wysmiala (nie z powodu tego cudnego dziecka oczywiscie), bo moim mocnym postanowieniem bylo zostac tu tylko rok!! Wyszlo w praniu ze spedzam juz taki rok x7. Duuuuuuzo wspomnien, duuuuuuuzo lez, duuuuuuuuzo smiechu. Jeszcze wiecej doswiadczen, poznanych ludzi, kultur, nowych nawykow. Ale dobrze nam tu, od 7 lat nasz dom, od prawie 3 lat dom naszej malej Sophie. I nie wyobrazamy sobie mieszkania ani w Izraelu ani w Polsce, tak wiec jak narazie kraino deszczowcow badz dla nas mila i podaruj troche slonca, na te 7 lat;))

5 comments:

magdalena said...

najlepszego na te 7 lat, na te 6 lat i na kolejne liczne lata w szczęściu.

wiesz jak Ci zazdroszczę tego Izraela?! no normalnie ... permanentnego słońca chcę! zmiany otoczenia! wszystkiego! więc ... czekam chociaż na zdjęcia :)))

Magda said...

U mnie jak wiesz, tez siodemka stuknela ostatnio. Czas leci!

Zycze Ci kolejnych 77, w sloncu i bez deszczu :)

Sciskam mocno.

bubalah said...

Magdalena-wiem, slonca mozna zazdroscic, zwlaszcza jak ktos ma tak jak my, ze nawet upal 30st to jeszcze nie tak goraco;)) U nas deszcze, codziennie to samo, chlodno, wiec juz sie nie moge doczekac. Zycze Wam takze jakiegos odpoczynku na wielkim sloncu;)

Magda, tak czas szybko leci. Nim sie obejrzymy bedziemy nasze angielskie historie opowiadac swoim wnukom, ktorzy tez, Bog wie gdzie wyladuja w zyciu;)

Anonymous said...

bardzo ładny wpis.

pozdrawiam!

czy-jest

Anonymous said...

Bardzo lubie takie romantic story i czekalam na Wasza historie poznania takze sie troche jej doczekalam :)))
Ja tez przyjezdzalam do UK na rok i tez nigdy nie przupuszczalam ze tu znajde swoja milosc i bede miec dzieci :)
Zycze Ci kolejnych szczesliwych lat :)

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...