Thursday 5 July 2012

To dopiero bedzie wyzwanie...

...dla mnie!!!
Bylam wczoraj na pierwszym spotkaniu informacyjnym w Sophie szkole, do ktorej idzie juz we wrzesniu. Jej szkola przechodzi teraz duze zmiany pod wzgledem zarzadu i opieki metodycznej, ale to nie jest ta rzecz, ktora mnie przerazila wczoraj.
Otoz rodzice innych dzieci spowodowali u mnie mysli destrukcyjne... Nie potrafia sie podpisac, nie potrafia znalesc imienia wlasnego dziecka na liscie, no ale to jak wiadomo w Londynie jest powodem ogromnej emigracji i nie wszyscy musza znac jezyk jak ja. Ok, jakies tam wytlumaczenie na to jeszcze znajde! Ale dla mnie osobiscie nie ma ZADNEGO wytlumaczenia na to, ze dorosli ludzie, matki, ktore przyszly na spotkanie do szkoly GADAJA jak przekupy na rynku w momencie kiedy przemawia dyrektorka szkoly!!!! Calkowity brak wychowania, zero zasad i juz brak mi slow... I na dodatek w tym szumie cichych rozmow nagle slychac glosny dzwonek komorki!!! No ludzie, czy to tylko ja jeszcze pamietam o tym, ze jak jestem na spotkaniu, w bibliotece, w kosciele, itp trzeba wylaczyc dzwiek telefonu?? I to mnie wlasnie przeraza, ten brak wychowania juz samych rodzicow, co jak wiadomo przeklada sie jak kalka na dzieci. Ci, ktorzy mnie znaja, wiedza ze ja jestem wielka maruda i patrze na zycie realnie (co akurat moj maz nazywa to pesymistycznym patrzeniem na zycie), ale co jak co, jestem bardzo daleka od oceniania innych. Zwlaszcza po 8 latach emigracji, po 6 latach w samym Londynie z mieszanka rasowa, kulturalna i religijna. Ale nikt mi nie powie ze mama z Nigeri, ktora przyjechala do tego kraju rok temu, ma takie samo spojrzenie na wychowanie i edukacje dziecka jak ja. Pochodzimy z innych kultur, z innych domow, z innych religi. I tego sie wlasnie obawiam, ze rodzice innych dzieci nie beda im dawac takich przykladow zyciowych, takiej postawy jak ja daje Sophie. INNYCH, nie GORSZYCH!!
A druga sprawa, to wyzywienie tych dzieci! Ponownie, kto mnie zna, wie ze dla mnie jednym z najwiekszych priorytetow jesli chodzi o Sophie jest jej karmienie! Ona ma 4 lata, a nie wie co to jest McDonald. Pije tylko wode. Owoce i warzywa sa codziennoscia. A wczoraj na spotkaniu zobaczylam malego chlopca...Delikatnie mowiac, pulchniutki. Odworcil sie w moja strone i sie usmiechna... Co drugi zab czarny, prochnica ma ubaw! Rece mi opadaja jak rodzic moze doprowadzic do takiego stanu! Mam ochote wstac i wygadac tej matce w twarz, ze jest nieodpowiedzialna. Bo to jest jej obowiazek dbac o dziecko pod kazdym wzgledem, a jesli nie zadbala o jego uzebienie i nawyki zywieniowe do tej pory, to ja osobiscie boje sie myslec jak ona bedzie dbala o jego edukacje!
No, to lzej mi sie zrobilo... ;)
Prosze, powiedzcie ze to nie tylko ja jestem jakas szalona mama, ktora zamiast czekolady woli dac dziecku jablko, a zamiast Kubusia szklanke wody. No i ze obawiam sie wplywu innych dzieci na moja Sophie.
Bo ja naprawde ciesze sie ze ona idzie do szkoly (pomimo, ze uwazam ze 4 lata to za szybko). Chce zeby sie uczyla, zeby byla ambitna, radosna, zeby miala przyjaciolki, sekrety, zeby chciala sie uczyc i poznawac swiat. Wiec ten wpis nie jest marudzeniem typowej mamy, ktora boi sie poslac dziecko do szkoly. Wiadomo, wzruszenie bedzie, bo juz nie jest moim malutkim bobasem, bo juz taka mala dama z niej. Ale po wczorajszym spotkaniu cos mi mowi ze bedziemy musieli dwa razy bardziej sie starac jej wytlumaczyc jaka piekna moze byc szkola, jak to dobrze jest byc ambitnym, itp.
A jak Sophie wczoraj zareagowala na nowa szkole, klase i nauczyciela?? Jak po nia poszlam do jej sali uslyszalam krotkie, ale bardzo dobitne: I don't want to go home!!

A tu ta nasza mala dama i dowod na to ze nie jestem do konca szalona, i nasze dziecko dostaje od czasu fajne rzeczy do jedzenia ;)))


6 comments:

Pati said...

mam te same obawy co Ty tylko u nas jesteśmy jedynymi obcokrajowcami w przedszkolu-przyszkolnym. W calej szkole też nie maja obcokrajowców. Ten teren UK ponoć white British jest.
Poki co odkładam te obawy na za rok.
I sama też mam obawy o ich żywienie bo u nas tak jak u Was z tego co piszesz:)
Najwazniejsze nie dajmy się zwariować i tak największy wkład w wychowanie ma dom rodzinny wg mnie - przynajmniej powinien miec:)
pozdrawiamy z północy uk:*

bajowka said...

Brawo za poglądy!!Pozdrawiam

Anik said...

Bardzo zdrowe podejście do tematu :) Obawy na temat szkoły....dziecko mające wsparcie, pomoc i zachętę rodziców zawsze da radę :) A żywienie - temat rzeka - nasz młody przez 2 lata życia nie znał cukru ani soków, teraz już zna, ale w rozsądnych ilościach (niestety wpływ licznego kuzynostwa i znajomych dzieci daje się we znaki....). Pewnych rzeczy się nie da uniknąć, ważne żeby zachować umiar :) Pozdrowienia!

bubalah said...

No i wlasnie tego sie obawiam ze wychowanie wynosi sie z domu, i to sie bedzie objawialo w zachowaniu tych dzieci. No ale zobaczymy... Byla tam jedna polska mama, i do swojego marudnego synka w pewnym momencie powiedziala: Zamknij sie! Jej synek bedzie w Sophie klasie, ale chyba nie moge zbytnio liczyc na wieksza przyjazn ;)
Bede dawala znac od wrzesnia jak nam idzie ;))

Madlene said...

Podzielam Twoje zdanie, mimo że nie posiadamy jeszcze dzieci. Boje się co to będzie jak już sie pojawią. To co się dzieje to masakra, wystarczy wyjść na ulicę i spojrzeć na te dzieci. Nie rozumiem jak można małemu dziecku dawać coca colę. A Ty z tego co czytam to dbasz o Sophie, szkoda tylko, że nie wszyscy tak patrzą na rozwój swoich dzieci. Pozdrawiam i nie daj się :)

bubalah said...

Madlene- witam! ;)
Tak dbam o Sophie jedzenie, nawet doszlo do tego ze ona mi oddaje Haribo, bo nie lubi (ja moge garsciami jesc), i dopiero ostatnio w Izraelu "nauczyla sie" pic kakao, do tej pory tylko woda i smoothie domowej roboty. Bede jej robic domowe lunch box do szkoly, wiec chociaz w tym zakresie bede miala kontrole nad jej jedzeniem. Ciekawe tylko do kiedy ;)))
Pozdrawiam serdecznie ;)

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...