Thursday 29 July 2010

2

Dwa lata temu lezalysmy juz obok siebie. Nasza Ksiezniczka;) Jest przeukochana, grzeczna, przytulanka nasza. Jej obecnosc jest dla nas tlenem. Kazdej sekundy ostatnich dwoch lat czuje ze zyje. Dzieki Niej.




Prezent urodzinowy dla dwulatki:

Wednesday 28 July 2010

Poliglotka

Krotka historia i zagadka jezykowa.

Ostatnio wracamy z parku, biegniemy w strone domu z zamiarem bawienia sie pilka.
Ja krzycze: Pilka, pilka, pilka, pilka....
David: Kadur(hebr.), kadur, kadur, kadur...
Biegnie Sophie i krzyczy: Ball, ball, ball, ball...

To sie nazywa rodzina wielojezyczna;)

Zagadka: Kto zgadnie co to jest wedlug Sophie slowo: Diego? Podpowiedz: rzecz widziana w kuchni.

Ps. Dwa lata temu o tej porze lezalam "spokojnie" w szpitalu po zastrzyku znieczulenia i czekalam na panne Sophie;)

Wszedzie dobrze ale w domu najlepiej (w Sopocie oczywiscie)

Wrocilismy tydzien temu, ale wiadomo jak czasem zbiera sie checi do wszystkiego po wakacjach... Tak wiec donosze ze przez caly pobyt mielismy upaly, zar lal sie z nieba i tylko ostatniego dnia temperatury zeszly do 20 stopni. Ale oczywiscie jak to bywa z odwiedzinami rodzin, nie mialam czasu (i czasem nawet ochoty) zeby isc na plaze, na rower. A tyle planowalam, biegac, jezdzic na rowerze codziennie, a ostalo sie na tym ze codziennie tylko spacerowalismy po Monciaku, i Sophie "nauczyla" sie jesc lody. Oczywiscie jadla je juz wczesniej, ale do tej pory to ja kontrolowalam ilosc zajadanych lodow, a tym razem poniewaz tatus byl na wyciagniecie reki kazdego dnia, to wystarczylo ze coreczka spojrzala jeden raz na tatusia wzrokiem pieska, i od tego dnia na rowni z tata zajadala wafle i rozne smaki lodow;-/ No ale pomyslalam sobie ze pobyt w Sopocie nie moze sie obejsc bez lodow, wiec troche udawalam ze nie widze tych ilosci lizanych smakolykow;)

Ale za najwieksze wydarzenie wyjazdu uwazam fakt ze udalo mi sie wybyc na wieczor panienski i wybawic na calego. Potanczylam, pogadalam sobie z babami, zalozylam szpilki i krotka kiecke i chodzilam beztrosko po Monciaku w upalny wieczor! Blogosc! Oczywiscie w domu nie obylo sie bez placzu, Sophie zdecydownie chyba tez chciala byc na panienskim, wiec tatus musial sie niezle natrudzic zeby wreszcie zasnela;) No a potem byl slub... Piekna panna mloda wszystkich oczarowala, ja znajac Dorote od 10 lat nie widzialam jej nigdy w tak pieknym makijazu (ten typ kobiety, nigdy sie nie maluje, a wyglada swiezo i naturalnie). I w tym dniu wszystko poszlo wedlug planu, Sophie (na marginesie corka chrzestna panstwa mlodych) zasnela w drodze do kosciola, wiec moj tata robil kursy Gdynia-Sopot-Gdynia (zapomnial aparatu z domu;))) ), reszta reprezentacji rodzinnej poszla do kosciola, a po mszy najmlodsza uczestniczka slubu sie obudzila i byla drugim w kolejnosci po pannie mlodej obiektem fotografow;)
Na weselu pierworodna bawila sie jako-tako, muszyka byla chyba dla niej za glosna i ilosc ludzi wyciagajacych do niej co chwile rece ja troche sparalizowaly, ale ogolnie dawala sobie niezle rade. O 22:30 wrocilam z Sophie i rodzicami do domu, polozylam ja spac i wrocilam na wesele. I od tej chwili zaczelam sie porzadnie bawic...Wytanczylam sie za wszystkie czasy (bo trzeba wiedziec ze ja uwielbiam tanczyc, jak slysze gdzies muzyke nogi od razu mi sie rwa)!!! Nie wygadalam sie z panna mloda, bo wiadomo, wesele nie jest miejscem zeby plotkowac i nadganiac rok jak sie nie widzialysmy. Na drugi dzien mega kac, bol glowy ktory po poludniu przeistoczyl sie w mega migrene (migreny mam od kiedy pamietam), ale na pocieszenie byla wizyta u fryzjera;)  I tak oto szybko minal caly pobyt w Sopocie. Za kazdym razem jak spacerowalismy deptakiem, alejkami, molem, wszystkie wspomnienia wracaly. To jest miejsce do ktorego zawsze bede wracac!I nie ma dla mnie piekniejszego miejsca na ziemii niz Sopot!

Niestety nie moge pokazac jeszcze zdjec, poniewaz David musial zrestartowac moj komputer i nie mam jeszcze zainstalowanego ani jednego programu do edycji zdjec, wiec prosze o cierpliwosc;)


Friday 9 July 2010

Kierunek: Opo

Sopot!!!
Od jutra slonce, plaza, zimne piwko, spiew ptakow slyszany z mojego starego pokoju, upaly i pyszne lody na dole Monciaka. Lepsza pogoda nie mogla sie nam trafic, tzn mi trafic, bo David bedzie pewnie tylko po cieniu chodzil, bo nie przepada za takimi temperaturami. Co swoja droga jest dziwne, i do tej pory sie zastanawiam jak on wytrzymal te wszystkie lata w Izraelu, z wilgotnoscia powietrza codziennie ok 95%. Dla mnie jest to raj na ziemii, wiec bikini spakowane (i dla mnie i dla Sophie), walizki sie usmiechaja zapakowane po szyje, lunch dla Sophie na jutro w lodowce (bo wiadomo, ze te plastykowe kanapki ktore serwuja w samolotach moga spowodowac ze czlowiek potem swieci na zielono od srodka, wiec wole aby moja pierworodna jadla zdrowo).
Niedawno doszla do mnie wiadomosc, ze czekaja na nas juz golabki i sernik na zimno;)) I wez tu kobieto nie przytyj przez 9 dni! Po powrocie to chyba bede stacjonowac na silowni codziennie, bo ten sernik bedzie mi wystawal z biodra! Z dwoch, po dwoch stronach! Ale bede sie trzymac dzielnie, nie dam sie jednemu malemu sernikowi;))
No to ahoj przygodo! Sophie caly dzien biega po domu z rekoma w gorze krzyczac: Opo, Opo, Opo! Ma swoj malutki plecaczek juz gotowy do podrozy, my nasze wielkie, wiec...... jedziemy!

Monday 5 July 2010

Byc kobieta, byc kobieta....

Tak moglaby sobie dzis podspiewywac Sophie podczas typowo kobiecej czynnosci. Powoli zaczelysmy sie pakowac do Sopotu, poniewaz z doswiadczenia wiem ze pakowanie siebie, dziecka i meza to robota na kilka dni. Bo ja z tych zaplanowanych, rozpiski, notatki moj zywiol, wszystko musi byc jak pod linijke w walizce, nie moze niczego zabraknac. A Sophie nie tracac czasu, dorwala to i paradowala z usmiechem na twarzy:



 Po przymiarkach i pokazie mody, nastal czas na male conieco. A gdzie lepiej starac sie o zdrowe cos co uszczesliwia podniebienie jak nie we wlasnym ogrodku. Czeresnie akurat nie z naszego kawalka, sasiad zaproponowal mi dzis ze zerwie troche dla Malej, ale groszek jest Nasz. Sama, wlasnymi rekoma sadzilam, wiec musial byc slodki i pyszny, innego wyboru nie mial;)




LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...